Letnie zapachy dla panów, czyli jak przetrwać upały i nie śmierdzieć…

Tak się ostatnio szczęśliwie składa, że w wyniku zmian klimatycznych letnie temperatury w Polsce przypominają afrykańskie. Z prognoz wynika, że i w tym roku będzie upalnie. 
Rodzi się pytanie – czy przy temperaturach przekraczających trzydzieści stopni jest sens używania perfum? Jest, ale wybór odpowiedniego zapachu nie będzie łatwy.
Przy takich temperaturach bardzo łatwo udusić siebie i innych. Szczególnie w zamkniętych pomieszczeniach, a przecież nie po to używamy perfum, żeby czuć się jak worek z brudnymi onucami wrzuconymi do sauny. 


Nie używamy ich też po to, żeby zabić zapach potu. Perfumy mają nas orzeźwić, pomimo żaru lejącego się z nieba dodać lekkości i sprawić, że poczujemy się bardziej czyści,   niż jesteśmy w rzeczywistości. No to do dzieła…

Na podstawie wieloletnich doświadczeń doszedłem do wniosku, że na upały, zaduch i zmęczenie najlepszym orzeźwieniem są perfumy zawierające przede wszystkim cytrusy ze szczególnym uwzględnieniem cytryny.


  Moje sprawdzone typy to:

Lalique - Lalique White – Już od samego patrzenia na uroczy biały flakon czuję jakbym włączył wentylator.

Po pierwszym psiku uderzy nas woń lekko „apteczna”, ale nie zrażajmy się, bo White bardzo szybko wskakuje na cytrynowe tory i niesamowicie relaksuje. Jest lekki, czysty, jak wyprana i wysuszona na sznurze biała, lniana koszula.

Issey Miyake -  L'Eau d'Issey Pour Homme – Ostrzegam, pierwszy akord może odrzucić. To zapach świeżo zbombardowanej hurtowni leków. Jeśli przetrwacie ten atak, do końca dnia będziecie rozkoszować się cudownym zielono cytrynowym orzeźwieniem.

 Najlepsze w tym zapachu jest to, że im dłużej trwa, tym lepiej pachnie. Dodatkowym atutem L’Eau d’Issey jest to, że kobiety bardzo lubią wąchać go na facecie.

Lanvin - L`Homme Sport  - Spryskany tą wodą czuję się lżejszy o kilka kilogramów, czysty i rześki, jak świeżo wyjęty z pralki. Generalnie czuję się dziwnie młodo i czysto, a kobiety lubią mężczyzn którzy przynajmniej sprawiają wrażenie czystych. 


Bardzo przyjemnie podana lawenda,  która nie wali starym dziadem, za to dodaje trwałości i czyni ten zapach świetnym wyborem na upalne dni.  Bardzo dobra woda, która z pewnością nie zrujnuje waszych kieszeni, a sprawdzi się nie tylko w lecie...

Lanvin - Eclat d'Arpege Pour Homme – kolejny dobry zapach  niedocenianej w Polsce marki.
Męski, choć czuć w nim kwiaty, ale nie na tyle, żeby geje musieli puszczać do was oko.
W początkowej fazie czuć kremową limonkę która dość szybko wyparowuje, a w jej miejsce wskakuje delikatne piżmo, które w połączeniu z delikatnymi kwiatami, i nutami drzewnymi trwa na mnie do ostatniego śmiertelnego akordu, czyli wieczornego prysznica. 


Eclat doskonale sprawdzi się nie tylko w upałach, ale mam wrażenie, że wyższe temperatury wzmagają jego trwałość. Jest lekki, ale aromatyczny, a przy tym uwodzicielski. Przy tym niedrogi. Moje odkrycie ubiegłego roku.

Sean John - I Am King – Nazwa kretyńska, ale sama woda to prawdziwa bomba cytrusowa dla ekstremistów. Chyba żaden zapach nie daje takiego orzeźwienia jak ten. Grejpfruty z pomarańczami i mandarynkami nie mogą pachnieć źle w wysokich temperaturach. 


Oprócz przyjemnej orzeźwiającej aury I Am King nastraja optymistycznie, dlatego jest to dobra propozycja dla frustratów . Radzę spróbować przed zakupem, bo cytrusowa jazda może być dla niektórych zbyt hardkorowa.

Calvin Klein – CK One - Niesłusznie zapomniany unisexowy klasyk, który mimo kilkunastu lat bytności na rynku wcale nie stracił uroku.
CK One nie jest rewolucją, a jednak wyróżnia się na tle współczesnych świeżych wód. Ma charakter, wprowadza przyjemną czystość i świeżość, a domieszka kwiatów i ziół dodają mu lekkości. 


Być może niektórym kwiaty wydadzą się niemęskie, ale ja bardzo lubię ten "gejowski" akcencik, bo czyni tę wodę jeszcze bardziej „uśmiechniętą”…

Calvin Klein – CK2 – Niedawne odkrycie.  Kiedy testowałem go w styczniu tego roku, w środku zimy poczułem zapach gorącego piasku na plaży w San Escobar. Morskiej bryzy, rozgrzanych tropikalnym słońcem kamieni i słonej wody, która obmywa brzeg tej malowniczej, egzotycznej wyspy.
A mówiąc poważniej, CK2 przywołuje takie obrazy. Jest lekki, a jednocześnie "charakterny". Mnóstwo w nim pozytywnych skojarzeń z latem i wakacjami, dlatego z radością często po niego sięgam. 


To nie jest zapach "dla mężczyzny który nie musi sobie niczego udowadniać", a tym bardziej nie jest to "zapach dla faceta, któremu żadna się nie oprze".
To jest po prostu Bardzo Przyjemny i Komfortowy Zapach...

Na koniec bardziej eleganckie pewniaki ze stajni Chanel, czyli - 

Chanel - Allure Homme Sport – lekkość, elegancja, seksapil i trwałość z jednym, a wszystko to za niemałe pieniądze. W końcu to Chanel…


Chanel – Allure Homme Edition Blanche  - to samo jak powyżej, ale w aurze kremowej sycylijskiej cytryny, która nie opuści was aż do zachodu słońca…


To w zasadzie tyle na dziś. Wiem, że mógłbym dodać jeszcze wiele innych perfum które zasługują na miano dobrych letnich jak choćby, Azzaro Chrome, czy Dior Homme Sport, ale o Chrome już pisałem, natomiast Dior Homme Sport mam w pierwszej wersji z roku 2008, której raczej nigdzie nie kupicie, a jeśli trafi się na Ebay czy Allegro, to pewnie w cenie 600 złotych za flakon.
Wszystkie wymienione propozycje to oczywiście moje typy i wielu z was może mieć odmienne zdanie na ich temat.  Póki co, schowajcie swoje 1 Milliony, Fahrenheity czy Kourosy na dno głębokiej szuflady i cieszcie się każdym dniem lata, które ma to do siebie, że zawsze jest za krótkie.
Życzę miłego wypoczynku…


Lekkie, wakacyjne opowiadanko...

  Kończę nową książkę i w ramach odpoczynku od niej, wyskrobałem opowiadanie. Może komuś dobrze zrobi na głowę, może kogoś zrelaksuje, a nie...

Najchętniej czytane